
Warszawa
Wiadomości
Na Mokotowie zamiast ambasad bedą biurowce i bloki
Na Mokotowie miała wyrosnąć enklawa ambasad. Ale od dekady rosną tylko chaszcze. Teraz ratusz zmienia plan zagospodarowania tego terenu: mogą tam stanąć biurowce i bloki
17-hektarowy teren pomiędzy ulicami Witosa, Sobieskiego i Beethovena jest jednym z nielicznych w Warszawie, które mają plan zagospodarowania. Uchwalono go 11 lat temu. Większość obszaru przeznaczono pod placówki dyplomatyczne i siedziby organizacji międzynarodowych. - Zaplanowaliśmy dzielnicę ambasad na wniosek Ministerstwa Spraw Zagranicznych, którym kierował wtedy Dariusz Rosati - przypomina sobie Konrad Burczyński z miejskiej pracowni planowania przestrzennego. - Do MSZ spływały wnioski państw, które prosiły o wskazanie działek pod budowę ich placówek dyplomatycznych. Gdy uchwaliliśmy plan, te państwa nie ponowiły już starań o działki.
Za mało prestiżu
Dzielnica ambasad zamiast na Mokotowie powstała niedaleko Łazienek Królewskich. Przy ul. Kawalerii stanęły ambasady Holandii, Wielkiej Brytanii, Korei Płd. i Japonii. Budować chcą się tu także m.in. dyplomaci Indii i Malezji. Niektóre kraje od przeniesienia się w rejon ul. Sobieskiego odstraszyło to, że za sąsiadów mieliby dyplomatów z Korei Płn. i tzw. szpiegowo. To zdewastowane bloki z lat 70., w których kiedyś mieszkali tzw. technicy zajmujący się handlem i obsługą radzieckich maszyn. Od lat domy są puste, mają powybijane szyby, działa tam tylko nocny klub z bilardem i alkoholem. Mogą z niego korzystać tylko ci, których wpuści ochrona.
Inne kraje zmieniły plany inwestycyjne. Libia, o której dziesięć lat temu mówiło się, że szuka ziemi pod ambasadę, zamknęła przedstawicielstwo w Warszawie. Chorwacja nie chce się już budować - wynajmuje willę przy ul. Krasickiego. Podobnie Afganistan i Kazachstan, które wprowadziły się do willi w Wilanowie. Na wniosek dyplomatów z tego drugiego kraju miejscy radni zastanawiali się nawet nad przemianowaniem fragmentu ulicy przy ich ambasadzie na Kazachską, ale zaprotestowali mieszkańcy sąsiednich domów. Arabia Saudyjska zdecydowała się na budowę ambasady przy ul. Wiertniczej - bliżej Pałacu w Wilanowie i meczetu. Iran, który początkowo interesował się rejonem przy ul. Sobieskiego, nabrał apetytu na bardziej prestiżową lokalizację i zarezerwowano dla niego działkę przy ul. Kawalerii. Wycofał się jednak z planów inwestycyjnych, poprzestając na remoncie willi przy ul. Królowej Aldony na Saskiej Kępie. Z kolei dla dyplomatów z Nowej Zelandii teren przy ul. Sobieskiego był położony zbyt peryferyjnie. Dlatego pięć lat temu pierwsza ambasada tego kraju ulokowała się w wynajętym biurze w Domu Dochodowym o Trzech Frontach w Al. Ujazdowskich.
- Nie braliśmy pod uwagę terenów przy ul. Sobieskiego, bo zależało nam na obecności w ścisłym centrum Warszawy, w jak najnowocześniejszym budynku. Dlatego zdecydowaliśmy się na wynajęcie powierzchni w wieżowcu w kompleksie Złotych Tarasów. Przeprowadzamy się w maju - mówi pracownica ambasady Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Deweloper zamiast dyplomatów
- Dyplomaci nie chcą budować się na Mokotowie, a tymczasem grunty odzyskują spadkobiercy ich właścicieli. Sygnalizują, że chcieliby zagospodarować swoje działki. Dlatego radni zadecydowali o zmianie planu tego rejonu - mówi Konrad Burczyński.
Nowy plan zagospodarowania pozwoli na budowę 20-metrowych biurowców w pierzei ulic Beethovena i Witosa oraz wyższych, 30-metrowych wzdłuż ul. Sobieskiego. Mają być ekranem akustycznym dla domów mieszkalnych, które będzie można zbudować w środku tego terenu. Plan jest już na ukończeniu.
Z takiego obrotu sprawy zadowolony jest Bartłomiej Panikowski, biznesmen, który kilkanaście dni temu podpisał z kielecką firmą Echo Investment umowę przedwstępną na sprzedaż 3,5 hektara we wschodniej części niedoszłej dzielnicy ambasad. Deweloper zapłaci mu za ten grunt 70 mln zł i zamierza tam zbudować kompleks biurowców o łącznej powierzchni ok. 60 tys. m kw.
17-hektarowy teren pomiędzy ulicami Witosa, Sobieskiego i Beethovena jest jednym z nielicznych w Warszawie, które mają plan zagospodarowania. Uchwalono go 11 lat temu. Większość obszaru przeznaczono pod placówki dyplomatyczne i siedziby organizacji międzynarodowych. - Zaplanowaliśmy dzielnicę ambasad na wniosek Ministerstwa Spraw Zagranicznych, którym kierował wtedy Dariusz Rosati - przypomina sobie Konrad Burczyński z miejskiej pracowni planowania przestrzennego. - Do MSZ spływały wnioski państw, które prosiły o wskazanie działek pod budowę ich placówek dyplomatycznych. Gdy uchwaliliśmy plan, te państwa nie ponowiły już starań o działki.
Za mało prestiżu
Dzielnica ambasad zamiast na Mokotowie powstała niedaleko Łazienek Królewskich. Przy ul. Kawalerii stanęły ambasady Holandii, Wielkiej Brytanii, Korei Płd. i Japonii. Budować chcą się tu także m.in. dyplomaci Indii i Malezji. Niektóre kraje od przeniesienia się w rejon ul. Sobieskiego odstraszyło to, że za sąsiadów mieliby dyplomatów z Korei Płn. i tzw. szpiegowo. To zdewastowane bloki z lat 70., w których kiedyś mieszkali tzw. technicy zajmujący się handlem i obsługą radzieckich maszyn. Od lat domy są puste, mają powybijane szyby, działa tam tylko nocny klub z bilardem i alkoholem. Mogą z niego korzystać tylko ci, których wpuści ochrona.
Inne kraje zmieniły plany inwestycyjne. Libia, o której dziesięć lat temu mówiło się, że szuka ziemi pod ambasadę, zamknęła przedstawicielstwo w Warszawie. Chorwacja nie chce się już budować - wynajmuje willę przy ul. Krasickiego. Podobnie Afganistan i Kazachstan, które wprowadziły się do willi w Wilanowie. Na wniosek dyplomatów z tego drugiego kraju miejscy radni zastanawiali się nawet nad przemianowaniem fragmentu ulicy przy ich ambasadzie na Kazachską, ale zaprotestowali mieszkańcy sąsiednich domów. Arabia Saudyjska zdecydowała się na budowę ambasady przy ul. Wiertniczej - bliżej Pałacu w Wilanowie i meczetu. Iran, który początkowo interesował się rejonem przy ul. Sobieskiego, nabrał apetytu na bardziej prestiżową lokalizację i zarezerwowano dla niego działkę przy ul. Kawalerii. Wycofał się jednak z planów inwestycyjnych, poprzestając na remoncie willi przy ul. Królowej Aldony na Saskiej Kępie. Z kolei dla dyplomatów z Nowej Zelandii teren przy ul. Sobieskiego był położony zbyt peryferyjnie. Dlatego pięć lat temu pierwsza ambasada tego kraju ulokowała się w wynajętym biurze w Domu Dochodowym o Trzech Frontach w Al. Ujazdowskich.
- Nie braliśmy pod uwagę terenów przy ul. Sobieskiego, bo zależało nam na obecności w ścisłym centrum Warszawy, w jak najnowocześniejszym budynku. Dlatego zdecydowaliśmy się na wynajęcie powierzchni w wieżowcu w kompleksie Złotych Tarasów. Przeprowadzamy się w maju - mówi pracownica ambasady Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Deweloper zamiast dyplomatów
- Dyplomaci nie chcą budować się na Mokotowie, a tymczasem grunty odzyskują spadkobiercy ich właścicieli. Sygnalizują, że chcieliby zagospodarować swoje działki. Dlatego radni zadecydowali o zmianie planu tego rejonu - mówi Konrad Burczyński.
Nowy plan zagospodarowania pozwoli na budowę 20-metrowych biurowców w pierzei ulic Beethovena i Witosa oraz wyższych, 30-metrowych wzdłuż ul. Sobieskiego. Mają być ekranem akustycznym dla domów mieszkalnych, które będzie można zbudować w środku tego terenu. Plan jest już na ukończeniu.
Z takiego obrotu sprawy zadowolony jest Bartłomiej Panikowski, biznesmen, który kilkanaście dni temu podpisał z kielecką firmą Echo Investment umowę przedwstępną na sprzedaż 3,5 hektara we wschodniej części niedoszłej dzielnicy ambasad. Deweloper zapłaci mu za ten grunt 70 mln zł i zamierza tam zbudować kompleks biurowców o łącznej powierzchni ok. 60 tys. m kw.
Komentarze
Brak wpisów.